2012-11-20
Podróż Fuerteventura - 'piękna i wietrzna
fuerteventura lanzarote wyspy kanaryjskie pustynia caleta de fuste oasis park wiatraki klify wiatr césar manrique wulkany lawa jameos del agua timanfaya. picon ruta de los volcanes wulkaniczna ścieżka el golfo haria la geria playa blanca lobos bezludna wyspa carralejo antigua betancuria pajara wraki american star pręgowiec berberyjski ajua jaskinie caleta aloes wydmy el cotillo faro de toston kitesurfing la oliva montana tindaya los molinos jandia cofete morro jable faro de la entallada wielbłądy
Opisywane miejsca:
Fuerteventura, Lanzarote (109 km)
Typ: Album z opisami
Gdy powiedziałem znajomym, że jadę na Fuerteventurę odpowiedzieli : po co? przecież tam nic nie ma… Ta opinia utwierdziła mnie w dobrym wyborze miejsca na urlop.Podczas podchodzenia do lądowania na Fuerteventurze pilot życzył nam poprawy pogody… Pomyślałem, że oszalał albo żartuje bo na Fuercie pogoda przecież jest zawsze. Wylatywaliśmy z Polski przy tropikalnych upałach ponad 35C. Fuerteventura przywitała nas tylko 26C a do tego wiało. Wieczorem tj.ok.19 zrobiło się zimno. Wiało jeszcze mocniej. Wszyscy pochowali się w pokojach hotelowych. Niejeden nerwowo rozglądał się po pokoju czy nie ma grzejnika albo czy klimatyzator nie ma funkcji grzania… No to wybrałem sobie miejsce na urlop… Rano rezydentka opowiadała o urokach wyspy a kończąc stwierdziła, że każdy z żalem stąd wyjeżdża… Cóż ma mówić, pomyślałem, sam się przekonam… Z pogodą na Fuerteventurze jest tak, że to co zastaliśmy było tutejszym ‘załamaniem’ pogody które trwa zwykle 2 dni. Potem temperatura wraca do wartości ponad 30C ale nie odczuwa się nadmiernego upału. No i trzeba się jeszcze oswoić z wiatrem, który wieje tu zawsze mocno. Dni ze słabszym wiatrem zdarzają się rzadko. Jeżeli ktoś chciałby spędzić urlop na plaży musi wybrać inny kierunek… Na Fuerteventurze mieszkaliśmy w miejscowości Caleta de Fuste położonej w środkowej części wyspy, na wschodnim wybrzeżu.
Zwiedzanie Fuerteventury zaczęliśmy od… sąsiedniej wyspy Lanzarote. Podczas krótkiej przeprawy promem z Carralejo do Playa Blanca mija się bezludną wyspę Lobos. Ciekawą opcją jest spędzenie dnia obchodząc ją wkoło. Rano prom dowozi chętnych i wraca po nich popołudniu. Jak ktoś spóźni się na prom, spędza noc pod gwiazdami, sam na wyspie. Z portu Playa Blanca pojechaliśmy do La Geria. To winiarski rejon, przy czym sposób uprawy winorośli jest bardzo oryginalny. Krzaki sadzone są w zagłębieniach otoczonych kamiennym murkiem w kształcie podkowy obsypane pikonem. To kamyki z lawy wulkanicznej mające właściwości pobierania wilgoci z powietrza. Z tego korzystają krzaki bo na wodę z nieba raczej nie mogłyby liczyć. Pada niezwykle rzadko. Byliśmy w połowie lipca i od początku tego roku nie spadła jeszcze kropla deszczu. Drugim punktem na Lanzarote było Jameos del Agua. To tunele/groty powstałe po płynącej wulkanicznej lawie, które zostały zagospodarowane wg projektu Cesara Manrique’a. Charakterystyczna pochylona palma nad turkusową wodą białego basenu to jeden z symboli Lanzarote. Ponadto w jeziorze w Jameos del Agua żyją unikatowe kraby albinosy. Potem był przejazd przez Harię - ”Wioskę Tysiąca Palm” i największa atrakcja Lanzarote czyli Park Narodowy Timanfaya. Obejmuje on obszar zniszczony przez 26 silne wybuchy wulkanów w XVIIIw. Zwiedzanie Timanfaya rozpoczyna się od prób ognia, wody i … smażonych kurczaków. Są to dowody na to że wulkan pozostaje w dalszym ciągu aktywny. Obsługa wrzuca suchą trawę w szczelinę a ta natychmiast się zapala, woda wlana w specjalną rurę bucha niczym gejzer a nad z jednym z kraterów smażone są kurczaki na potrzebę tutejszej restauracji. Potem odbywa się ponad półgodzinny przejazd po Ruta de los Volcanes (Wulkaniczna Ścieżka) prowadzącej przez pola zastygłej lawy między kraterami. Park Timanfaya uważany jest dość przewrotnie za jedno z najbardziej widowiskowych miejsc na Ziemi mimo krajobrazów przypominających odległe światy. Podczas tej przejażdżki każdy fotograf przeżywa prawdziwe katusze. Nie można opuszczać autokaru i przez to zdjęcia można robić tylko przez szybę. Na koniec pobytu na Lanzarote pojechaliśmy do El Golfo. Dawny wulkan tworzy aktualnie niezwykle malowniczą zatokę mieniącą się czerwono-pomarańczowo-szarymi kolorami z szmaragdowozieloną laguną pośrodku.
By dobrze poznać Fuerteventurę wynajęliśmy na kilka dni samochód. Pierwszego dnia ruszyliśmy trasą przez Antiguę i Betancurię do Pajary. To bardzo malownicza trasa z typowymi dla Fuerteventury pustynnymi widokami na gołe rudo-brązowe wzgórza. Na trasie co kilka kilometrów znajdują się ‘miradores’ (punkty widokowe). Na ,miradores', oprócz pięknych widoków, dużą atrakcją są pręgowce berberyjskie, niezwykle sympatyczne małe zwierzątka. Betancuria to dawna stolica wyspy, w której znajduje się najcenniejszy zabytek Fuerteventury kościół Santa Maria. Tu trafiliśmy na defiladę z okazji jakiegoś święta. Bardzo zdziwiło nas że wśród żołnierzy pod bronią tak wiele jest tu kobiet… W Pajarze znajduje się kościół z XVIIw., na którego portalu można znaleźć dwóch Indian oraz inne symbole kultury Azteków. Pochodzenie tych ornamentów pozostaje zagadką. Z Pajary pojechaliśmy do Ajuy, wioski położonej nad zatoką z czarnym piaskiem otoczoną klifami z licznymi jaskiniami. Największa to jaskinia Caleta. Tu można się przekonać o potędze oceanu. Całe zachodnie wybrzeże wyspy jest bardzo niebezpieczne. Tylko przez ostatnie 20 lat w pobliżu Fuerteventury rozbiło się wiele statków. Najbardziej spektakularna była katastrofa luksusowego liniowca „American Star”, który rozbił się w 1993roku a jego wrak tkwi do dziś na plaży na południe od Ajuy. Wracając do Caleta de Fuste wstąpiliśmy na farmę aloesową, gdzie uprawia się te rośliny i przerabia na różnego rodzaju kosmetyczne specyfiki znane ze swej jakości na całym świecie. Na dowód tego poddano nas relaksacyjnym masażom. Działa.
Zwiedzanie północnej części Fuerteventury zaczęliśmy od wydm koło Carralejo. To największy cud przyrodniczy wyspy. Od 1982 roku jest to park narodowy. Wystarczy pięć minut marszu by poczuć się jak na Saharze co nie jest stwierdzeniem na wyrost, gdyż znajdujący się tu piasek fatycznie pochodzi z Sahary. Przez tysiące lat został naniesiony przez wiatr. Fuerteventura leży zaledwie 100 km od Afryki i Sahary. Silne wiatry w dalszym ciągu bardzo intensywnie transportują piasek z Afryki, zwłaszcza podczas wiosennych burz piaskowych. Wydmy na wybrzeżu tworzą piękną plażę. Na widok ogromnych fal zaświtało nam do głowy, że może by tak się wykąpać w oceanie, tym bardziej , że wiało jakby trochę mniej… Decyzja była bardzo spontaniczna. Po kąpieli, w o dziwo ciepłej jak na ocean wodzie, stwierdziliśmy, że nie mamy ani ręczników ani rzeczy na przebranie… W dalszą drogę ruszyliśmy mokrzy, cali z piasku i soli… Ale w końcu raz się żyje… Skierowaliśmy się na zachodnie wybrzeże do El Cotillo. Tu znajdują się jedne z najbardziej malowniczych plaż na Fuereventurze. Kilka kilometrów dalej na północ znajduje się Faro de Toston to północno-zachodni przyczółek wyspy. Tu można się przekonać jak potrafi wiać, jak ogromne są fale i jak wściekły jest ocean. Cieszy to szczególnie kitesurferów ale w tym miejscu tylko tych bardzo doświadczonych. Jadąc w kierunku La Oliva mijaliśmy kilka charakterystycznych dla Fuerteventury zabytkowych wiatraków. La Oliva to trochę większa wioska sprawiająca wrażenie wymarłej. Znajduje się tu ciekawy kościół z dzwonnicą z czarnego kamienia wulkanicznego i Dom Pułkowników pozostałość po kastylijskich kolonizatorach wyspy. Przejechaliśmy u podnóża Montana Tindaya, świętej góry Guanczów, rdzennych mieszkańców Fuerteventury, by dotrzeć do Los Molinos jednego z najbardziej malowniczych zakątków wyspy. To niewielka wioska rybacka położona nad małą zatoczką ze złocistym piaskiem, otoczona czarnymi klifami. Turyści docierają tu rzadko. Idealne miejsce na popołudnie, a także malowniczy zachód słońca…
Południe wyspy to przede wszystkim plaże na Półwyspie Jandia. Postanowiliśmy tam dotrzeć mało uczęszczaną drogą FV605. Prowadzi ona przez najdziksze, górskie rejony wyspy objęte strefą militarną. Potem minęliśmy Costa Calma i dotarliśmy do Morro Jable, najdalej na południe wysuniętej miejscowości wyspy. Tu kończy się asfalt. Dalej prowadzi wąska, dziurawa, pylista i niebezpieczna dróżka tylko dla samochodów na cztery koła. Prowadzi do Cofete, opuszczonej osady położonej nad niezwykłą, niezmienioną od tysiącleci częścią wybrzeża. Niestety tego dnia policja drogę do Cofete zablokowała. Wracając z Morro Jable jechaliśmy wzdłuż ciągnących się przez ponad 30 km najdłuższych, najsłynniejszych i najpiękniejszych plaż na Wyspach Kanaryjskich. Plaże Jandii rywalizują o miano najpiękniejszych na świecie z plażami Karaibów, Seszeli i innych egzotycznych zakątków globu. Złocisty piasek, granatowo-turkusowa woda, malownicza laguna, posępne góry w tle to pocztówkowa sceneria. Jest tylko jeden minus. Wiatr. Mieliśmy szczęście bo tego dnia dało się wyjść na plażę narażając się jedynie na intensywny peeling piaskiem. Dzień wcześniej wiało tak, że nie dało się wyjść na plażę a tym bardziej wyciągnąć aparatu czy kamery. Niestety takie dni zdarzają się tu bardzo często. Na koniec dnia postanowiliśmy dotrzeć do latarni Faro de la Entallada. Latarnia wznosi się na wzgórzu 185mnpm a dotrzeć tam można wąską krętą drogą prowadzącą wzdłuż niezabezpieczonej przepaści. Droga tylko dla osób o bardzo mocnych nerwach i kierowców o dobrych umiejętnościach. Po dotarciu pod latarnię i nacieszeniu się piękną panoramą na skaliste wybrzeże zaczęliśmy się zastanawiać co będzie jak ktoś pojedzie z przeciwnej strony? Droga na całej długości, ponad 6 km, jest tak wąska że nie ma żadnej możliwości minięcia samochodu jadącego z naprzeciwka, nie ma też możliwości zawrócenia… Pozostaje jedynie cofanie na wstecznym ale kilka kilometrów na tak krętej i wąskiej drodze z przepaścią po boku to niewykonalne. Mając nadzieję, że może nikt nie będzie jechał z naprzeciwka, używając klaksonu licząc, że może ktoś tam na dole usłyszy zanim ruszy w górę, powoli zjeżdżaliśmy w dół. Na szczęście nikt z naprzeciwka nie jechał…
Z parkiem tym spotka się każdy kto wyląduje na Fuerteventurze, bądź to przez reklamy bądź autobusy dowożące do parku turystów. Jest to skrzyżowanie zoo z ogrodem botanicznym. Do tego jeszcze pokazy lwów morskich, ptaków drapieżnych, krokodyli i papug oraz przejażdżki na wielbłądach. Dzieciom na pewno się tu spodoba. Oprócz typowo rozrywkowych funkcji, Oasis Park pełni jeszcze jedną niezwykle cenną rolę a mianowicie stara się odnowić stada prawdziwych ‘Camello majorero’ (wielbłąd z Fuerteventury). Przez wieki żyło na Fuerteventurze kilkutysięczne stado tych zwierząt ale w 1985 roku zostało mniej niż 30 szt. Dzięki programowi hodowli w Oasis Park jest ich aktualnie ponad 450 szt. Po dwóch tygodniach pobytu żal było wyjeżdżać z Fuerteventury. Rezydentka miała rację…
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Zaletą Fuerty to że jest tam przyjemnie przez cały rok. Ja też bardzo przyjemnie wspominam ten wyjazd. Pustkowia i surowe krajobrazy są tam niezwykle malownicze. Avatarek to Tomasovsky vyhlad w Słowackim Raju.
-
Czy na avatarku, to stoisz na preikestolen czy jakieś nasze błedne skałki , szczeliniec?
-
ja lubię ciepłe kierunki zimą, a takie odludzia pokazują jak potrafia być piekne.
Fajnie obejrzeć i powspominać, z innego punktu widzenia -
Kąpac się można zawsze :)
Moi znajomi w styczniu mówili , że cytuję: "woda cieplutka" -
Bardzo ciekawa relacja i piękne zdjęcia:) Ja Fuerteventurę widziałam tylko z samolotu podczas międzylądowania w drodze na Wyspy Zielonego Przylądka. I faktycznie masz rację, krajobraz z Twoich zdjęć jest bardzo podobny do moich z wyspy Sal:) Pozdrawiam!
-
Ja widziałem ludzi w grudniu i styczniu kąpiących się w Atlantyku np. na Maderze, czyli się da :)
-
Voyager 747 - a ja lecę na Kanary (Lanzarote) na początku lutego i zamierzam się kąpać;) myślę że woda nie będzie zimniejsza niż w maju w jeziorze w Polsce;) był pomysł żeby wracać z Fuerteventury ale nie było korzystnego cenowo i czasowo połączenia.cóż,następnym razem;)
-
no właśnie
-
I kto powiedział że na Fuerte "nic nie ma" !
-
I kto powiedział że na Fuerte "nic nie ma" !
-
No i dotarłam do końca. Twoja relacja, a przede wszystkim wspaniałe zdjęcia przekonały mnie, że muszę tam pojechać.
-
Tak słyszałem porównania, zwłaszcza Lanzarote, do krajobrazu na Hawajach.
-
Ciekawie się z Tobą podróżowało po wyspie, która miejscami przypomina zakątki Big Island na Hawajach. A że mocno wieje... Cóż, sama nazwa wyspy na to wskazuje ( wszak silny po hiszpańsku to "fuerte", a wiatr to "viento").
Pozdrawiam. -
cieszę się i zapraszam ponownie
-
bardzo mi się podoba, więc pozwól, że będę dawkować sobie Twoją podróż :)
-
Jest mi niezwykle miło, że moja relacja i zdjęcia przekonały Cię do wyjazdu na Fuerte i że nie żałujesz tej decyzji! ;)
Fajnie było powspominać kanaryjskie klimaty i zobaczyć niektóre miejsca od trochę innej strony. Aż nabrałam ochoty na jakiś południowy wypad! :)
Uwielbiam Skandynawię, ale jestem zdania, że takie lokalizacje sprawdzają się latem (a i wówczas pogoda jest często mocno niepewna, co pokazał na przykład mój 2-tygodniowy tegoroczny wypad do Norwegii - relacja wkrótce ;). W miesiącach zimowych wolę właśnie cieplejsze klimaty, a pod tym względem Wyspy Kanaryskie, Baleary czy np. Madera są idealne, bo w miarę blisko, a pogoda raczej pewna.
Gratuluję wyjazdu i czekam na kolejne Twoje relacje!
-
Wyspy Kanaryjskie to nie moja destynacja i jakoś mnie tam nie ciągnie, ale z chęcią zawsze oglądam zdjęcia innych, sam nie wiem czemu... Miło spędziłem czas przeglądając Twe zdjęcia a tym bardziej czytając Twoją relację, fajnie i ciekawie napisaną:) Ciekawe było to, że to chyba pierwsza relacja z tej wyspy z lata... Zawsze ludzie wybierają bardziej zimne miesiące na przyjazd na Kanary, ale jak widać można także w lato i może być fajnie. Współczuję jednak tej pogody na początku, bo brakowało niebieskiego nieba i większej przejrzystości powietrza. Ale cóż zrobić, jak pech to pech... Pozdrawiam!
-
Co do kaprysòw pogody na Skandynawi to niestety masz racje, aczkolwiek czasami można trafić tak, że z 2-3 tygodnie jest super i słonecznie. No ale o gestach się nie dyskutuje. Tez podpisuje się pod Smokiem, ze trzeba sobie czasem urozmaicać. Mimo wszystko wole Norwegię.
-
Zawsze wydawało mi się, że Wyspy Kanaryjskie, Madera to są fajne do zwiedzania jak u nas jest zima, jesień. Wtedy u nas jest np. -20 C, a tam + 20 C i jest super. Na Lanzarote byliśmy w listopadzie, też wiało i o kąpielach w oceanie raczej nie ma co marzyć, chociaż ludzie to robią. Tak samo na Teneryfie, byliśmy w listopadzie, a na Maderze w grudniu i styczniu. Latem nigdy nie byłem, ale latem to można bliżej: Grecja, Turcja itp.
-
Marger, nie zebym agitowal za czy przeciw, ale zes to niezwykle trafnie i dowcipnie w jedny zdaniu zamknal!!! :-) Jestem pod wrazeniem. Ja tak wlasnie zwiedzalem Islandie (ktora mi sie wielce podobala), ze zaczynalem od prognozy pogody i mysleniu co by tu zobaczyc i modlac sie aby prognostycy sie pomylili :-) Do łez zes mnie ubawil :-)
-
'auroratravel' klimaty skandynawskie ok ale nie klimat... Norwegia jest cudna ale pogoda tam okropna. Co z tego że jesteś nad cudownym fiordem, wodospady, góry jak może się trafić deszcz, mgła i nie widzisz nic na odległość 20 m. Potem czekasz dzień, dwa, pięć dni i to samo... A tak niestety jest najczęściej... Południe ma tę przewagę, że nie zaczynasz dnia od przeglądania gazety z prognozą pogody i nadzieją że może się nie sprawdzi...
Wyspy Kanaryjskie mają klimat prawie idealny (prawie no bo jednak wieje) i to cały rok. Nawet w środku lata jest przyjemnie, nie tak gorąco jak w Turcji czy Egipcie...
Nie zrozumcie mnie źle, sam byłem kilkakrotnie w Skandynawii i uważam zwłaszcza Norwegię za jeden z najpiękniejszych krajów na świecie ale warto jeździć w różne rejony. Tu obiema rękami podpisuję się pod wpisem 's.wawelskiego'.
Ponadto na Fuertę jedzie się pewnie tylko raz w życiu, tak jak pewnie raz w życiu jedzie się na Nordkapp. -
Ja akurat lubie urozmaicenie, troszke tropiku, troche dzungli, troche pustyni, szczypta lodowcow, jakis wulkan, to jakis slonik, to kondor, roznokolorowi ludzie... :-)
Ja na Wyspach Kanaryjskich nigdy nie bylem, ale ze zdjec widze, ze oferuja ciekawe choc dosc jednostajne krajobrazy i klimaty.
Ciesze sie, ze udala Ci sie wyprawa :-) -
Wiesz, mnie nie ciągnie na południe również ze względów zdrowotnych, nie cierpię upałów i źle je znoszę.
-
Zgadzam się z Tobą Iwonko. Zdjęcia bardzo fajne, miejsca ciekawe ale nie ma jak klimaty skandynawskie no ewentualnie wyspy brytyjskie.
-
Na Twoich zdjęciach wyspy wyglądają ciekawie, ale muszę przyznać że mnie też w to miejsce nic nie ciągnie, ale może to przez to, że ja zimnolubna jestem.